Obudziło
mnie smyranie po policzku.
-
Justin, przestań, łaskoczesz – westchnęłam i wtuliłam się mocniej w tors
obejmujące go mnie chłopaka.
Zaraz,
zaraz. Jakie smyranie, jaki tors, jaki c
h ł o p a k?
Jak
oparzona zerwałam się ze swojego miejsca i gwałtownie usiadłam. Obok mnie na
łóżku leżał Justin Bieber… cicho krzyknęłam.
- Co ty
tu robisz? – zapytałam, łapiąc kołdrę by zakryć moje odsłonięte piersi. To
znaczy, miałam na sobie stanik, ale zawsze… Chłopak spojrzał a mnie zdezorientowany.
- Jak
to co ja tu robię? – zapytał, podnosząc brwi do góry i przecierając zaspane
oczy. Jego głos był jeszcze uroczo zachrypnięty po spaniu – po tym, jak wczoraj
zgodziłaś się zostać moją dziewczyną – poczułam przyjemne ciepło w brzuchu gdy
powiedział „moją dziewczyną” i chyba usłyszałam dumę w jego głosie – i się
pożegnaliśmy pod hotelem przyszedłem do ciebie, bo nie mogłem zasnąć.
Zwyzywałaś mnie od idiotów i stwierdziłaś, że mogę zostać, ale ty idziesz spać.
Więc co innego mi zostało? Położyłem się z tobą – wzruszył ramionami i podrapał
się w nos – nie pamiętasz?
Zaśmiałam
się cicho – jasne, że pamiętam – powiedziałam, z szerokim uśmiechem – tylko
sprawdzałam, czy wciśniesz mi jakieś kłamstwo.
Ponownie
się zaśmiałam czekając, aż chłopak do mnie dołączy. Zrobił to i po chwili oboje
z powrotem leżeliśmy śmiejąc się cicho.
- Która
godzina? – zapytałam, gdy już jako tako się obudziliśmy.
- Po
dwunastej – mruknął Justin.
- Po
dwunastej? – po raz drugi tego dnia gwałtownie wstałam – Justin, mamy próbę…
- Jest
sobota. Scootie dał nam wolne, pamiętasz? – popukał się w czoło – boże, umawiam
się z psychopatką – szepnął.
-
Słyszałam to – oznajmiłam mu, ciągle siedząc po turecku i patrząc na chłopaka.
- Bo
miałaś – przewrócił oczami, a mnie nagle uderzyła cała groteska tej sytuacji.
W moim
łóżku leżał Justin Bieber.
Justin
Bieber leżał w moim łóżku.
Leżał w
moim łóżku Justin Bieber.
W łóżku
moim Justin Bieber leżał.
Nie
ważne, ile razy bym to powtórzyła i w jakiej kolejności, ciągle brzmiało tak samo
cudownie. I abstrakcyjnie. I nieprawdopodobnie.
A teraz
pomyślimy nad innym zdaniem… Justin Bieber jest moim chłopakiem.
Zaraz
dostanę apopleksji.
Wyciągnęłam
rękę w stronę torsu chłopaka, chcąc go dotknąć, jednak zatrzymałam ją jakieś
dwa centymetry nad skórą Justina.
- Mogę?
– zapytałam.
- Przez
całą noc robiła sobie ze mnie poduszkę, a teraz pyta czy może dotknąć! –
prychnął.
Puszczając
mimo uszu zgryźliwy komentarz Biebera, przejechałam opuszkiem palca
wskazującego od jego obojczyków aż do pępka po linii wyznaczonej przez dołek między żebrami. Boże, on serio
był prawdziwy.
- A
więc mówisz, że chodzę z Justinem Bieberem? – zapytałam, obrysowując palcem
mięśnie na jego brzuchu.
- No,
coś mi się obiło o uszy – westchnął. Jego oddech nieznacznie przyśpieszył-
czyżby podobało mu się to, co robię? Zjechałam paznokciem o jeden mięsień
niżej.
Nagrodził
mnie widok Justina przygryzającego wargę. Aż sama miałam ochotę to zrobić… to
znaczy, przygryźć wargę. Jego wargę, dla ścisłości.
- Jak
ja uwielbiam te tatuaże – powiedziałam, tym razem śledząc linię oka
narysowanego w zgięciu jego łokcia.
- Tak?
– zapytał. Leżał na plecach i miał przymknięte powieki. Wyglądał niesamowicie
kusząco… pochyliłam się i pocałowałam go w brodę. Wychylił się do góry, by
znaleźć moje usta, jednak z szatańską miną mu uciekłam.
- A ty
masz jakieś tatuaże? – zapytał. Teraz również siedział po turecku obok mnie.
- Mam
dwa – powiedziałam. Wyciągnęłam w jego kierunku lewą rękę eksponując zgięcie
łokcia, w którym miałam wytatuowany napis „Believe”.
- Jest
taki jak mój – zauważył Justin i wyciągnął swoją rękę, by porównać dziary.
-
Brawo, Scherlocku – powiedziałam z kpiną w głosie. Chłopak nie zwrócił uwagi na
zaczepkę.
- A ten
drugi?
Bez
słowa odwróciłam się do niego plecami i zgarnęłam włosy za prawe ramię, by mógł
zobaczyć wytatuowane na moim karku słowa: „Through
the sorrow and the fights everything’s gonna be alright”.
Jutin
przysunął się do mnie bliżej, ułożył nogi bo obu stronach mojej talii i
delikatnie pocałował odsłoniętą skórę.
- Dlaczego
masz wytatuowane akurat „Be alright”?
– zapytał, ciągle drażniąc wrażliwy kark językiem.
-
Ponieważ… - może bym mu nawet odpowiedziała, ale w tym momencie jego dłonie
znalazły się na moich biodrach. Momentalnie zesztywniałam, co chłopak chyba
wyczuł, po przestał całować moją szyję. Rąk jednak nie zabrał.
-
Nickey? – zapytał.
-
Justin, proszę, zabierz ręce – brzmiałam żałośnie. Ledwo szeptałam, a na
dodatek drżącym głosem... minęło tyle czasu, a ja wciąż reagowałam tak samo.
- Ale…
-
Proszę, zabierz ręce – powtórzyłam, już pewniej. Chłopak zastosował się do
mojej prośby i już chciałam odetchnąć z
ulgą, gdy przypadkiem (lub nie, nie mam pojęcia) zahaczył dłonią o kołdrę
odsłaniając moje biodra i uda.
Biodra
i uda pokryte siateczką mniejszych i większych blizn… Justin wpatrywał się w
nie jak w pieprzony cud i wyciągnął rękę, żeby ich dotknąć. Odsunęłam się.
- Co to
ma być? – zapytał, podnosząc na mnie wzrok.
-
Pieprzony tatuaż – warknęłam, zła, że zobaczył blizny – a jak myślisz?
Z
mojego głosu aż sączył się jad i sarkazm, jednak nie potrafiłam inaczej- od
zawsze w ten sposób radziłam sobie z sytuacjami, które mnie emocjonalnie
przerastały.
- Pokaż
mi je jeszcze raz – po prosił cicho chłopak. W sumie czemu nie? Popatrzymy
sobie na blizny, łiii…
Z powrotem
odsłoniłam moje nogi patrząc wszędzie, byle nie na nie. Wzdrygnęłam się, gdy
Justin przejechał palcem po jednej z większych blizn, jednak nie strąciłam jego
ręki. Sam ją zabrał.
-
Dlatego masz „Be alrgiht” na plecach?
– zapytał. Pokiwałam głową w odpowiedzi, jednak uparcie na niego nie patrzyłam
– Nickey. Spójrz na mnie. – ujął moją brodę w palce i obrócił tak, że musiałam
na niego spojrzeć. Jego brązowe tęczówki wpatrywały się we mnie uważnie, jednak
ostatnim, na co miałam wtedy ochotę, było interpretowanie ich wyrazu.
- Co,
Justin? – warknęłam – kolejna głupia idiotka, która się tnie, prawda? Normalka…
-
Przestań – przerwał mi chłopak i dotknął moje usta swoimi. Pocałunek był tak
czuły i delikatny, że aż z oczu pociekły mi łzy.
Kurwa,
Nickey, co się z tobą dzieje?
Po
chwili chłopak przestał mnie całować i delikatnie starł kciukiem łzy z moich
policzków.
-
Powiesz mi, dlaczego? – wyszeptał. Zaśmiałam się histerycznie.
- Po
co? Czemu miałabym mówić akurat tobie?
- Bo
jestem twoim chłopakiem i mi na tobie zależy.
Już
miałam na języku ripostę, jednak widząc smutek i szczerość w oczach Justina
odwróciłam się do niego plecami, żeby uniknąć ich widoku.
- Jak
ci powiem, to uznasz, ze nazywanie mnie swoją dziewczyną to wstyd. Nie chcę
tego… nie chcę ciebie stracić –
mruknęłam żałośnie.
Poczułam
ręce chłopaka nieśmiało dotykają moich ramion i wtuliłam się w niego z
ufnością. Bieber położył mnie delikatnie znowu na poduszkach, głaszcząc czule
moje ramiona.
- Jak
mógłbym nazwać bycie z tobą wstydem? – wyszeptał – po prostu mi powiedz, nie
będę oceniał.
Nie będę oceniał.
Tym
zdaniem totalnie zaskarbił sobie moją wiarę w niego i razem z łzami wylewał się
ze mnie potok słów.
-
Pamiętasz, jak jeszcze na początku mojej pracy w zespole przez pierwsze trzy
miesiące znikałam co dwa tygodnie? – zapytałam. Justin skinął głową; byłam
pewna, że pamiętał. Męczył mnie o powód moich wyjazdów prawie nieustannie –
miałam… - zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę, ale dłoń Justina zaciśnięta na
mojej dawała mi motywację, bym opowiedziała mu wszystko do końca – wizyty u
dermatologa. Pięć lat temu zdiagnozowano u mnie… - przejdzie mi to w ogóle
przez gardło? Unikałam wymawiania tej nazwy jak ognia – lekarze zdiagnozowali u
mnie hirsutyzm i to jego najgorszą odmianę. Terapia trwała od tamtego momentu
nieprzerwanie i ciągle nie jest skończona, ale daje efekty. Najpierw były ledwo
widoczne, ale były… - przerwałam, jednak Justin milczeniem zachęcił mnie do
kontynuowania – ty pewnie nie wiesz, jak
wygląda gim… gimnazjum – zająknęłam się. Nienawidziłam tego okresu w moim życiu
– nie mogłam złożyć nawet bluzki z krótkim rękawem, bo byłam wyzywana od
szympansów – tu głos mi się załamał a z oczu pociekły nowe łzy – moi rodzice
wydali na terapię praktycznie wszystko. Nie miałam nowego telefonu, komputera,
książek, gier… pozbycie się wł… tego
było strasznie drogie. A ja oprócz problemów z ciałem miałam problemy z
psychiką.
W tym
momencie nie wytrzymałam i rozszlochałam się na dobre. Justin przytulił mnie do
siebie i w tamtym momencie było to najlepsze, co mógł zrobić. Po prostu być
przy mnie.
- Wiesz
– pociągnęłam nosem, gdy już się trochę uspokoiłam – poniekąd to „Be alright” mnie uratowało. Twój…
- Proszę,
nie kończ – szepnął chłopak – bo za chwilę stracę resztki męskiej godności i
zamiast cię pocieszać, co jest moim zadaniem, będę ryczał razem z tobą. –
uśmiechnął się do mnie lekko i popchnął tak, że znowu opadłam na poduszki.
Po tym,
jak ułożył mnie na plecach i sam usadowił się między moimi nogami przejechał
palcem od dołka między moim piersiami do gumki majtek. Pochylił się nade mną
tak, że stykaliśmy się praktycznie każdym kawałkiem ciała.
-
Jesteś piękna – wyszeptał i pocałował mnie delikatnie. Z pasją oddałam
pocałunek licząc na więcej, lecz nagle usta chłopaka zniknęły z mojego zasięgu.
Poczułam je gdzieś w okolicy mojego ucha. Wycałował całą linię mojej szczęki,
później szyję, a na końcu dekolt. Gdy doszedł do początku materiału stanika
wycofał się i położył obok mnie. Momentalnie się w niego wtuliłam, szukając
pocieszenia. Od razu je dostałam.
- Nie
zostawisz mnie? – zapytałam cicho – jesteś pierwszą osobą, której to w ogóle
powiedziałam i nie wiem, czy to brzmi tak strasznie, jak wyglądało, czy…
- Cii –
szepnął chłopak – ta czarna koronka jest zbyt kusząca, żeby zostawiać ją bez właściciela.
Zaśmiałam
się, wdzięczna za jego próby żartu.
-
Jesteś cudowny – wyszeptałam.
- W
końcu jestem twój.
Nie
odpowiedziałam nic, nie musiałam. Leżeliśmy tak przytuleni, wsłuchując się
nawzajem w swoje oddechy i kreśląc wzory na skórze. Ten moment był ważniejszy
niż wszystkie słowa wypowiedziane wczoraj.
Został
ze mną. Powiedziałam mu prawdę o mojej chorobie, i on został.
Nadal
nie mogłam w to uwierzyć. Od zawsze ciążyło nade mną jej widmo i jedną z
rzeczy, których obawiałam się najbardziej, było odrzucenie i brak akceptacji. A
on został i właśnie mnie przytulał. Nie mogłabym marzyć o niczym innym.
- Naprawdę zostałeś – wyszeptałam, wciąż nie
mogąc uwierzyć w jego obecność przy moim boku.
-
Trzeba czegoś więcej, niż hir…
-
Proszę, nie mów tej nazwy.
- …niż
parę blizn, żeby mnie wystraszyć. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! –
powiedział. Podniosłam się na łokciach by na niego spojrzeć i uśmiechnęłam się
niepewnie. W odwecie dostałam jego najcudowniejszy smirk.
-
Chyba, że pójdziemy na trening – dodałam, głaszcząc jego policzek.
-
Chyba, że pójdziemy na trening – zgodził się, śmiesznie wykrzywiając usta. Moje
własne znajdowały się dosłownie milimetry od jego.
Justin
podniósł głowę chcąc mnie pocałować, jednak ja miałam inne plany. Przerzuciłam
jedną nogę nad jego brzuchem po czym kręcąc tyłkiem (tak, celowo) usadowiłam
się na jego biodrach. Zaczęłam całować linię jego szczęki od ucha, stopniowo
przesuwając się w dół i drażniąc skórę palcami, gdy Justin położył swoje dłonie
na mojej talii. Uśmiechając się pod nosem chwyciłam jego dłonie, ściągnęłam z
moich bioder i położyłam po obu stronach jego głowy, splatając nasze palce ze
sobą. Gdy wreszcie dotarłam do wgłębienia w brodzie chłopak jęknął w
proteście, jednak nie zareagowałam.
-
Nickey – szepnął – pocałuj mnie wreszcie.
Posłuchałam
jego prośby delikatnie dotykając swoimi wargami jego. Westchnął przeciągle i
rozchylił usta, dając naszym językom zielone światło; od razu to wykorzystały i
splotły się ze sobą w namiętnym tańcu.
Nim się
obejrzałam to ja leżałam pod Justinem, a chłopak nadal mnie całował, jednak
jego ręce błądziły w okolicach mojej talii, wyraźnie bojąc się zrobić
niewłaściwy ruch. Ugryzłam go w dolną wargę, co podsumował tylko pomrukiem
aprobaty.
-
Spoko, Justin – powiedziałam, gdy nadal nie wiedział, co zrobić z rękami –
możesz dotknąć, nie jestem jakimś pieprzonym eksponatem w muzeum – byłam dumna
z brzmienia mojego głosu, zwłaszcza, że chłopak właśnie ssał skórę na mojej
szyi.
Wyczułam
jak się uśmiechnął i skierował swoje dłonie w zamierzonym kierunku, jednak…
Dokładnie
w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Najpierw oboje znieruchomieliśmy,
po czym Justin odsunął się ode mnie i usiadł ze smutną minką. Pukanie
powtórzyło się.
- Kto
tam? – krzyknęłam, próbując powstrzymać śmiech na widok miny Justina. Była
to bardzo… interesująca mieszanka
smutku, z powodu tego, że nam przerwano, irytacji skierowanej w stronę intruza
i radości z faktu, że ta sytuacja w ogóle miała miejsce.
-
Nickey! – krzyknęła Kate – nie odbierałaś telefonu, zastanawialiśmy się, czy
zejdziesz na obiad?
- Tak!
– odpowiedziałam – tylko się ubiorę, poczekajcie na mnie na dole.
- Okej.
Usłyszałam,
jak dziewczyna odchodzi od drzwi po czym dźwięk sygnalizujący przybycie windy
ostatecznie poinformował mnie, że Kate udała się do stołówki.
-
Musimy iść, Justin – westchnęłam, wstając z łóżka i kierując się w stronę
szafy. Chłopak spojrzał na mnie i perfidnie oblizał usta, patrząc na mój tyłek
– jesteś niereformowalny.
- Może
– chłopak wzruszył ramionami i również wstał z łóżka, szukając swoich spodni.
Rzuciłam w niego jego dresami, które jakimś cudem znalazły się na moim biurku.
- Łap!
– krzyknęłam – i znikaj.
-
Wyganiasz mnie?
- No w
sumie… to tak – tym razem to ja wzruszyłam ramionami.
Chłopak
podszedł do mnie i bez żadnego ostrzeżenia pocałował mnie „na pożegnanie”
- Pa,
mała – mruknął i nie czekając na odpowiedź wyszedł za drzwi.
________________________________________________________________________________
Kiedyś przeczytałam Drarry, które cholernie zapadło mi w pamięć. Było przecudowne, ale autorka postanowiła wpleść w nie epizod z samookaleczaniem się. Nie byłam pewna czy mi się to podoba, chociaż szczerze kocham tamto opowiadanie.
Tak samo nie jestem pewna co do tego wątku tutaj, zarówno z chorobą jak i z cięciem się... może trochę przesadziłam, jednak uważam, że takie tematy też powinny być poruszanie. Zwłaszcza z tą chorobą.
No ale nic, ocenę pozostawiam Wam.
Jeśli jest tu ktoś z Lighthouse- JA TEŻ NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE TO PIEPRZONY KONIEC.
Kocham was x
O Boże warto czekać :) świetny, naprawdę przemyślany i udany rozdział, już nie mogę się doczekać nn ;)
OdpowiedzUsuń@julka_blf
Taaaaaaaaaaaaki świetny :D
OdpowiedzUsuńA ta choroba na 'h' i coś tam to jest owłosienie tak?.. Bieber masz szczęście, że nie zostawiłeś Nickey bo inaczej być się spotkał z 'furią dżungli' w moim wykonaniu xddd
Czekam na NEXT :**
Weny kochanie <3
Zapraszam do siebie 2191-justinbieber-fanfiction.blogspot.com
@Kwiatkowska04
świetny , czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńpopłakałam się , serio ! <3 cudowny i to takie slodkie ze on jej nie zostawil i wgl to wszystko. Jezu cudowne <3. Kiedy bedzie nastepny ? // Julecka090
OdpowiedzUsuńhaha początek o smyraniu mnie rozpiepszył (za przeproszeniem)
OdpowiedzUsuńciekawie zaczęty rozdział i nie mogę doczekać się nn uwielbiam <3
@kocham_biebsa
mega! kocham! <33
OdpowiedzUsuń