niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział Siódmy

Gdy wyszłyśmy z sali treningowej było przed dwudziestą, a Justinowi obiecałam, że we wskazanym przez niego miejscu będę przed północą. Wychodzenie tak późno absolutnie mi nie przeszkadzało, a Bieber nalegał na tą godzinę, bo w nocy jest mniej osób na mieście co automatycznie równa się większej prywatności w jego wypadku.
Kate pomogła mi wybrać ciuchy oraz zrobić makijaż i gdy o dwudziestej trzeciej patrzyłyśmy na mnie w lustrze obie byłyśmy zadowolone. Miałam na sobie szeroką, czarną spódniczkę sięgającą trochę nad kolana, niebieską bluzkę na krótki rękaw odsłaniającą brzuch ze znakiem supermena i podkolanówki przypinane cienkim paskiem do bielizny. Całość dopełniały czarne szelki, które ciasno wpijały się w moje ramiona. Na nogach miałam lity Ralpha Laurena na które wydałam stanowczo za dużo pieniędzy.
Makijaż też nie był zbyt wyzywający, jednak cieszyłam się, że wreszcie mogłam sobie zrobić kreski- uwielbiałam tak pomalowane oczy, a męczenie się przed treningiem było bezcelowe. Usta pociągnęłam ciemnoczerwoną szminką i makijaż idealnie komponował się z moim wieczornym outfitem. Kate nie mogła zrozumieć, jak mogę malować wargi- uważała, że to odrażające i nieestetyczne. Cóż.
- Auć, jaka ty jesteś ładna – skomentowała Kate. W odpowiedzi popukałam się w czoło i odeszłam od lustra – aż zazdroszczę temu chłopakowi.
Zaśmiałam się, w czym zawtórowała mi Kate, jednak moje myśli znowu podążyły w kierunku pokoju obok. Dlaczego się tak denerwuję? Przecież to tylko Justin… ha! Tylko Justin, dobre sobie. Naprawdę chciałam, żeby to spotkanie nam wyszło, bo ciekawił mnie kierunek, w jaki zmierzała nasza znajomość. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo fascynował mnie „nowy” Bieber! Mogłabym gadać z nim godzinami, a i tak nie miałabym dość. Był naprawdę cudowny i cholernie żałowałam, że straciliśmy cały rok na idiotyczne kłótnie. Chociaż oczywiście, nie przyznałabym się do tego.
Dwadzieścia po jedenastej powiedziałam Kate, że muszę już iść. Po drodze do hallu (dziewczyna uparła się, żeby mnie odprowadzić) spotkaliśmy wracających z salonu gier Willa i Jasona. Will zagwizdał, gdy mnie zobaczył a Jason udał, że mdleje. Byli najcudowniejszymi przyjaciółmi pod słońcem. W odpowiedzi pomachałam im pomalowanymi na czerwono paznokciami i posłałam buziaka.
Pożegnałam się Kate na schodach wyjściowych z hotelu całusem w policzek (zostawiłam na nim ślad szminki, który dziewczyna od razu starła) i dziękując jej uśmiechem za głośne „powodzenia” wsiadłam do zamówionej taksówki.
Dokładnie o dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt pięć wysiadłam pod drzwiami małej pizzerii. Weszłam do środka i zaciekawiona, rozglądałam się dookoła uśmiechając się na widok typowych amerykańskich stolików. Lokal był prawie pusty, jeśli nie liczyć dwóch kelnerek i starszego pana opierającego głowę na rękach. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Justina, gdy nagle jakaś ręka chwyciła mnie w pasie. Zadrżałam, czując dotyk palców Biebera na odkrytej skórze moich bioder.
- Witam – szepnął mi szarmancko do ucha Justin.
- Cześć, Justin – odpowiedziałam.
- Czy ty masz na sobie podkolanówki? – zapytał, ostentacyjnie patrząc na moje nogi.
- Tak?
- Cholera – mruknął i z powrotem objął mnie w pasie.
- Coś nie tak?
- Masz pojęcie, jak trudno ukryć erekcję w wąskich spodniach? – powiedział poważnie. Jego nos znajdował się milimetry od moje ucha.
- Szczerze mówiąc, to nie, nie mam – odpowiedziałam, bez cienia skrępowania – ale mogę ci pomóc, jak chcesz – specjalnie przejechałam długimi paznokciami nad jego paskiem i uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak  gwałtownie wciągnął powietrze, zaśmiał się cicho i chwytając mnie pod ramię zaprowadził do stolika w odległym kącie pomieszczenia. Absolutnie nie jestem typem dziewczyny, którą można zawstydzić przez komentarz z podtekstem.
- Możemy zjeść pizzę… - zaczął, przeglądając menu. Poszłam w jego ślady i zajrzałam do mojej karty.
- …albo pizzę… - przerwałam mu z uśmiechem, obserwując jak się wierci na krześle. Zignorował mnie. Coś czuję, że mam nowy temat do żartów z mojego przyjaciela.
- …lub pizzę. Na co masz ochotę?
- Pozostanę wierna mojej ulubionej Margaricie z kukurydzą. A ty? – chłopak spojrzał na mnie badawczo i zawołał jedną z kelnerek. Na żadnej z nich widok Justina zdawał się nie robić wrażenia.
- Co dla państwa?
- Największa jaką macie Margarita z kukurydzą plus dwie Cole. Przepraszam – przerwał, unosząc palec wskazujący w górę dla podkreślenia swoich słów i spojrzał na mnie tymi cudownymi, brązowymi oczami – masz ochotę na coś innego, nic Cola?
- Tak, ja poproszę Fantę.
- W takim razie Margaritę z kukurydzą, Colę i Fantę, tak? – kelnerka przejrzała listę ze swojego zielonego notesika. Oboje ze zgodnością pokiwaliśmy głowami, po czym dziewczyna odeszła.
- Jak to zrobiłeś, że one zachowują się… normalnie?
- Znam właściciela – odparł po prostu – obiecałem mu, że jak załatwi mi na dzisiaj wolną pizzerię, to napiszę na swoim Twitterze i Instagramie, że jest tu zajebiste żarcie.
- Mhm – odparłam, kiwając głową.
- Zajebiście wyglądasz – powiedział po chwili bez cienia skrępowania. Przewróciłam oczami.
- Ty też – odpowiedziałam zupełnie szczerze, przesuwając wzrokiem po jego torsie. Chłopak miał na sobie zwykły T-shirt i dżinsy, ale prezentował się w nich tak dobrze, jak by były szyte na miarę.
Siedzieliśmy chwilę w lekko napiętym milczeniu, gdy do stolika przyszła kelnerka niosąc nasze napoje. Postawiła przed nami odpowiednie szklanki z rurkami oraz butelki, po czym mruknąwszy „proszę” odeszła.
Trzęsącymi się dłońmi nalałam sobie napoju i patrząc w oczy chłopakowi wzięłam rurkę do ust i pociągnęłam łyk pomarańczowego napoju. Przypatrywał mi się w skupieniu z lekkim uśmiechem czającym się w kącikach warg. Wyraz jego twarzy był nieodgadniony. Nie tknął swojej Coli.
- Dlaczego zamówiłaś Fantę? – zapytał.
- Nie lubię Coli – odparłam zaskoczona pytaniem. Popatrzył na mnie jak na niedorozwiniętą. Cóż, jakby się tak zastanowić… często patrzył na mnie w  ten sposób. I wiecie co? Zaczęłam się przyzwyczajać.
- Nie lubisz Coli? – zapytał, niedowierzając. Wzruszyłam ramionami.
- No jakoś nie – powiedziałam po prostu.
- Kto normalny nie lubi Coli? – drążył temat.
- Ja.
- Zapytałem, kto normalny, skarbie.
W odpowiedzi posłałam mu mordercze spojrzenie, co skwitował cichym śmiechem.
- Justin? – zapytałam po chwili, przerywając ciszę.
- Mhm?
- Rozmawiamy o wszystkim, tak? – wolałam się upewnić, zanim zadam pytanie.
- Oprócz pracy, Nickey – odpowiedział. Długimi palcami bawił się rurką tkwiącą w ciągle suchym kubku co mnie bardzo dekoncentrowało, więc dopiero po chwili zorientowałam się, że powiedział do mnie „Nickey”.
Jak by tak się zastanowić, uwielbiałam palce Justina. Sama nie wiem dlaczego- miały w sobie coś takiego, czego po prostu nie dało się nie lubić… kurwa, mówię o palcach. Może Justin ma rację uważając mnie za wariatkę?
- Woah, Bieber – po prostu MUSIAŁAM to skomentować – powiedziałeś do mnie Nickey. Po raz pierwszy. Jestem zaskoczona.
W odpowiedzi dostałam tak uroczy uśmiech, że poczułam się (wybaczcie porównanie, zwłaszcza jeśli czytacie to na głodnego) jak rozpływająca kostka masła na kolbie ciepłej kukurydzy.
Zgadliście, uwielbiam kukurydzę w każdym wydaniu.
- Zawsze chciałem to zrobić – przyznał się – tylko wcześniej jakoś nie wypadało. Ale chyba chciałaś mnie o coś zapytać?
- Powiesz mi… - zaczęłam, nie pewna czy mogę kontynuować, jednak Justin zachęcił mnie ruchem głowy – dlaczego mnie tak nie lubiłeś? To nie jest pytanie związane z pracą – dodałam szybko, widząc jak otwiera usta.
- Ugh, okej, skoro musisz wiedzieć– zaczął – po prostu, hm, jakby ci to powiedzieć, żebyś mnie nie znienawidziła jeszcze bardziej – już chciałam mu powiedzieć, że wcale go nie nienawidzę, jednak uciszył mnie jednym spojrzeniem. Ściągnął fullcap i podrapał się po głowie mierzwiąc jasnobrązowe kosmyki – pamiętasz ten wieczór, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy?
Prychnęłam w odpowiedzi. Jak mogłabym nie pamiętać?
- Chciałam ci pomóc, a ty kazałeś mi wypierdalać. Taak, coś tam mi się kojarzy. Tylko jak to możliwe, że ty pamiętasz? Nachlałeś się jak świnia – mruknęłam sarkastycznie.
Chłopak zawstydzony spuścił wzrok na swoje dłonie. Woah. Justin Bieber zawstydził się przeze mnie, Nicky Craight. Czym mogę zastąpić słowo „woah”?
- Eee, tak, tamten wieczór. No więc, bo to było tak, jakbyś pojawiła się w najgorszym możliwym momencie. Najpierw rano pokłóciłem się o jakieś gówno z mamą i Scooterem, nawet nie pamiętam co to było, więc żeby się odstresować – prychnął i przy słowie „odstresować” zrobił cudzysłów palcami – poszedłem do klubu. Oczywiście najpierw napadli mnie paparazzi, a potem fani… naprawdę kocham moje beliebers, nie rób takiej miny Nickey,  ale wtedy ostatnią rzeczą na jaką miałem ochotę było uśmiechanie się do zdjęć. Nawet nie zdążyłem się porządnie napić! Wyszedłem stamtąd i po prostu poszedłem kupić jakiś alkohol do zwykłego sklepu nocnego. Wracałem do hotelu nawet nie wiedząc co piję i w połowie drogi już osiągnąłem upragniony stan upojenia alkoholowego. I wszystko byłoby dobrze, wróciłbym do hotelu po prostu nachlany, rano na kacu wysłuchiwałbym tyrady Scootiego, mamy i pewnie jeszcze telefonicznie mojego ojca, ale nie… na zakręcie prowadzącym w przecznicę na której znajdował się nasz hotel stały trzy dziewczyny. Zauważyły mnie od razu i kurwa, nawet zareagowałbym lepiej, gdyby po prostu podeszły i poprosiły o zdjęcie, czy cokolwiek… ale one stały, gapiły się i śmiejąc się robiły mi  z d j ę c i a. Jak, kurwa,  pieprzonemu zwierzęciu w zoo! Miałem ochotę je rozpierdolić, ale byłem na tyle przytomny, żeby wiedzieć, że tym tylko sobie zaszkodzę. Mega dumny z siebie wszedłem do hotelu, byłem już prawie w pokoju… i wtedy pojawiasz się ty. Z komórką w ręce. Resztę już znasz…
Opowiadał to tak gorzkim tonem, że wyciągnęłam rękę spod stołu i przykryłam nią dłoń Justina leżącą obok jego kubka. Uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.
Mimo to, że potrafiłam zrozumieć, w jakiej sytuacji się znalazł i szczerze mu współczułam, nadal nie wiedziałam, dlaczego nie mógł rozmawiać ze mną następnego dnia. Powiedziałam mu to, na co on zaśmiał się bez cienia wesołości i już miał odpowiedzieć, gdy do naszego stolika przyszła kelnerka z pizzą która spokojnie by starczyła na nakarmienie połowy naszego zespołu. Położyła ją bez słowa na blacie i odeszła kołysząc biodrami. Z satysfakcją zauważyłam, że Justin nawet na nią nie spojrzał.
- Justin – powiedziałam ze strachem patrząc na jedzenie – w życiu tego nie zjemy.
Chłopakowi świeciły oczy w ten charakterystyczny sposób, i już wiedziałam, że cos planuje.
- Wątpisz we mnie? – zapytał wesoło, szczerząc się jak głupi do sera.
Cóż. Przez rok uważałam go za głupiego, a z pizzy ser aż ściekał…
- W ciebie absolutnie nie – powiedziałam zgodnie z prawdą – ale mnie, jako tancerkę, obowiązuje specjalna dieta. A mam wrażenie, że mój szef nie byłby zadowolony z grubej tancerki…
- Twój szef ma słabość do tyłka owej tancerki, więc jedz i nie gadaj.
Tym stwierdzeniem zamknął mi usta, więc wzięłam pierwszy z „brzegu” kawałek pizzy. Chłopak szybko wyszukał wzrokiem największy kawałek i pokrył go grubo keczupem. Fu. Gdy na jego twarzy rozlał się wyraz zadowolenia, postanowiłam ponowić moje pytanie.
- Cholera, ta pizza serio jest zajebista – mruknął.
- Justin? Odpowiesz mi na pytanie?
- Nie dość, że każe mi gadać, to jeszcze odbiera radość z jedzenia pizzy – burknął – skoro ci tak zależy… no więc było tak: rano, jak się pewnie domyślasz, obudziłem się na ogromnym kacu, jednak o dziwo wszystko pamiętałem. Na dodatek Scooter od samego rana wrzeszczał mi nad głową, co nie poprawiało mojego samopoczucia. Domagał się przeprosin a ja cierpię na pewien defekt fabryczny i jedyną rzeczą, której nienawidzę, ale tak mocno mocno to przepraszanie kogokolwiek. Robię to czasem w przypadku mamy albo Scootera bo ich kocham, ale świadomość, że powinienem przeprosić ciebie… ugh, to było dla mnie za dużo. Dręczyły mnie cholerne wyrzuty sumienia za to, jak cię potraktowałem, ale nie potrafiłem przeprosić. Potem już było łatwiej, wiesz. Nie tolerowałem twojej obecności, bo mi było po prostu głupio, ale gdy zaczynałaś mi pyskować, miałem przynajmniej powód, żeby cię nie lubić. No i samo się jakoś potoczyło – zakończył, trochę kulawo, i się nie pewnie uśmiechnął.
- Nie rozu…
- Kobieto, co tu jest do rozumienia? – przerwał mi, urywając trzeci kawałek pizzy, podczas gdy ja kończyłam pierwszy.
- Nie rozumiem dlaczego w takim razie przyszedłeś do mnie trzy tygodnie temu? Przecież zostały nam tylko trzy miesiące. Co to jest w porównaniu do roku, który już ze mną wytrzymałeś?
Uważanie patrzyłam na twarz chłopaka, jednak w życiu nie spodziewałam się, że ujrzę to, co zobaczyłam.
Justin się zarumienił.
- Wiesz… - zaczął niepewnie – bo ja… ugh, chodzi mi o to po prostu, że od samego początku uważałem, że jesteś najładniejsza z drużyny. No i… och, bo ostatnio zaczęłaś się coraz częściej uśmiechać do Jasona i…
Widząc, jak się plącze, musiałam się zaśmiać.
- Justinie Drew Bieber, czy ty mi próbujesz powiedzieć, że byłeś o mnie zazdrosny? – zapytałam, starając się nie roześmiać.
- Jak cholera – przyznał. Zatkało mnie; oczekiwałam, że będzie zaprzeczał, a on po prostu… się przyznał.
- Woah – wykrztusiłam tylko – to czemu mi nie powiedziałeś?
Bieber spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- „Craight, pomyliłaś kroki! A tak w ogóle, to umówisz się ze mną?” – powiedział z ponurym uśmiechem – a tak w ogóle, to miałem rok, żeby sobie o tym pomyśleć i wiesz co wymyśliłem? – zapytał, jednak nie przerwał, by poczekać na odpowiedź – prawdopodobnie zachowywałem się jak idiota dlatego, że byłaś potencjalnie pierwszą dziewczyną,  która mogłaby mi dać kosza. Wiesz, jak ja się z tym czułem? To było zupełnie nowe uczucie!
Znowu się zaśmiałam, jednak do głowy przyszło mi kolejne pytanie.
- Mogę cię zapytać o coś jeszcze?
- Tylko jeśli ja będę mógł potem pytać ciebie – czy on naprawdę jadł piąty kawałek pizzy? Choć prawda, była pyszna.
- Nauczyłam się trochę… tak jakby rozpoznawać twoje nastroje i wiem, że tego dnia, gdy się spóźniłam na zajęcia, coś już wcześniej cię wkurzyło. Powiesz mi co?
Justin popatrzył na mnie z podziwem.
- Woah, gratuluję zdolności obserwacji – powiedział z uśmiechem, jednak zaraz z powrotem spochmurniał – tamtego dnia… zastanawiałem się głośno dlaczego się spóźniasz i wtedy Jason powiedział, że siedział u ciebie do późna i pewnie zaspałaś.
Pamiętam to. Tak nam się dobrze rozmawiało z Jasonem po treningu, że chłopak przyszedł do mnie jeszcze wieczorem. Nic nie robiliśmy oprócz rozmowy, a ja w ogóle nie miałam pojęcia, że dla chłopaka to coś znaczyło. Po prostu, gadaliśmy jak znajomi. Ups.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak musiał się z tym czuć Justin, bo wiedziałam, jak reagowałam na zaczepki Julie. On pewnie miał jeszcze gorzej- od początku wiedział, czemu między nami się nie układa, obarczał się winą o to i jeszcze uświadamiał sobie to, że mu się podobam. Ja broniłam się przyznać, że jestem zazdrosna o Julie do ostatniego momentu.
- Och – mruknęłam tylko – nie chcę, żeby to zabrzmiało jak tłumaczenie się, czy coś, ale między mną a Jasonem nic nie ma, a tamtego wieczoru po prostu rozmawialiśmy.
Po twarzy Justina przemknął uśmiech a ja zakłopotana spuściłam wzrok natrafiając na talerz od pizzy, na którym został  j e d e n  kawałek.
- Justin – zaczęłam – czy ty to wszystko zjadłeś? – ja sama wciągnęłam „tylko” cztery kawałki i było to najwięcej, niż zjadałam w całym moim życiu na raz.
- Mówiłem, że dam radę – posłał mi zwycięski smirk. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Chciałeś mnie o coś zapytać? – zmieniłam temat, widząc, jak chłopak pochłania ostatnią część pizzy.
- A więc nie lubisz Julie? – zapytał ze złośliwym uśmiechem.
Oparłam podbródek na dłoniach i przymknęłam oczy. Nie ma szans, muszę mu to wytłumaczyć.

***

- To była moja najlepsza randka – powiedziałam całkowicie szczerze, gdy szliśmy kierunku hotelu  t r z y m a j ą c  s i ę  z a  r ę ce. Justin śmiesznie wymachiwał naszymi dłońmi tak, jak to robią dzieciaczki wracające z przedszkola z rękami swoich rodziców.
Po tym, jak wytłumaczyłam Justinowi, że może w jakimś tam, malutkim stopniu byłam zazdrosna o Julie, uśmiech nie schodził mu z mordki. Po tym , jak wyszliśmy z pizzerii po prostu krążyliśmy po ulicach Miami rozmawiając. Wiecie, randka typu „spacer”.
Uznaliśmy, że nadal zostawimy nasze spotkania w tajemnicy, jednak teraz na pewno nie będą się one opierały na samych smsach. Za dobrze nam się rozmawiało i zbyt dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie.
- Moja pierwsza, więc nie mam porównania – oznajmił Justin ze smutną miną. Pacnęłam chłopaka w ramię.
- W ogóle jak ci się udało namówić Scootera, żeby dał na wolne? Przecież jego ulubionym zajęciem jest przypominanie nam, jak mało czasu zostało do koncertu.
- Poprosiłem go po prostu – wzruszył ramionami – tak rzadko go o coś proszę, że pewnie z zaskoczenia się zgodził – zaśmiałam się.
Na rogu ulicy zatrzymaliśmy się, nie wiedząc, czy iść dalej. Czy w ogóle chcemy tam wracać, gdzie znowu będziemy się nienawidzić… jednak cała ta tajemnicza otoczka dodawała uroku. Co nie zmieniało faktu, że żadne z nas nie cofnęło dłoni- kontakt fizyczny sprawiał na po prostu za dużo przyjemności.
- Nickey? – zaczął Justin i przysunął się bliżej. Mogłabym na okrągło słuchać, jak wymawia moje imię – tak sobie pomyślałem, że może skoro to była randka, a ja ci powiedziałem już praktycznie wszystko… to może byśmy spróbowali? Zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz, ale…
- Justin – przerwałam mu z uśmiechem – jeśli to jest twój sposób na zapytanie mnie, czy będę twoją dziewczyną, to moja odpowiedź brzmi, oczywiście, że tak!
Chłopak popatrzył na mnie z niedowierzaniem po czym bez żadnego ostrzeżenia po prostu mnie pocałował. I gdy to zrobił, od razu wiedziałam, że tego mi brakowało, choć do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Ten pocałunek był taki uroczy… język Jusa błądził po moich ustach, raz po raz zderzając się z moim własnym, podczas gdy jedną dłonią przyciągałam go bliżej siebie, a drugą wplotłam w jego włosy. Jego ręce czułam na mojej talii i w tym momencie naszła mnie absurdalna myśl, a mianowicie: może to jest właśnie moje miejsce? Może to z Justinem powinnam zostać, zestarzeć się i umrzeć?
Oderwaliśmy się od siebie po chwili i z uśmiechem obserwowałam napuchnięte wargi Biebera. Z prawdziwą przyjemnością przejechałam po nich palcem i zadrżałam z przyjemności, gdy pod moim dotykiem Justin rozchylił usta i owionął mnie jego ciepły oddech.
- Więc – odezwałam się.
- Więc – powiedział Justin.
- Bieber, to nie jest śmieszne! – wbrew własnym słowom zaśmiałam się – nie uważasz, że powinniśmy wracać?
- To znaczy, nie miałbym nic przeciwko kontynuowaniu tego, co przed chwilą zaczęliśmy – chłopak znowu zbliżył swoje usta do moich, jednak mnie nie pocałował. Cmoknął je tylko delikatnie i znowu się odsunął. Mimo, że przytulałam go całym ciałem ciągle był za daleko.
- Normalne pary nie sypiają ze sobą na pierwszej randce, Justin – przewróciłam oczami.
- Ale my jesteśmy Nustin, a nie normalna para – tym razem jego usta błądziły po linii mojej szczęki.
- Jus, wracajmy – westchnęłam niechętnie i się odsunęłam (choć jego usta sprawiały zdecydowanie zbyt dużo przyjemności). Chłopak zrobił minę smutnego szczeniaczka jednak posłusznie poszedł za mną w stronę hotelu.
- To co, wchodzimy osobnymi wejściami? – zapytał, wciąż nie puszczając mojej dłoni.
- Chyba tak – Chłopak w ekspresowym tempie przyciągnął mnie do siebie, obdarzył jeszcze jednym cudownym pocałunkiem i rzucając mi ostatnie spojrzenie zniknął w budynku.
Westchnęłam ciężko i również weszłam do hotelu.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się do recepcjonistki.
- Dzień dobry – odpowiedziała mi – pobalowało się, co? – posłała uroczy smirk w moją stronę.
- Żeby pani wiedziała, jak bardzo – odparłam – padam z nóg.
Zaśmiała się ciepło i wróciła do pracy, podczas gdy ja podążyłam w kierunku wind.
W końcu, gdy jedna wreszcie raczyła zatrzymać się przede mną wsiadłam do niej i raczej machinalnie niż racjonalnie wybrałam piętro. Po długiej jeździe wreszcie się zatrzymała a ja z całą mocą poczułam, jak bardzo jestem zmęczona i spojrzałam na zegarek- piąta rano. Spędziłam z Justinem pięć godzin… nawet nie zauważyłam upływu czasu. Będąc nareszcie w moim pokoju tylko ścignęłam buty i ciuchy- padłam na łóżko w samej bieliźnie i od razu zasnęłam.
Gdy się obudziłam, miałam wrażenie, że spałam pół godziny… i gdy spojrzałam w zegarek okazało się, że rzeczywiście tak było. Zdezorientowana usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, co mnie obudziło, gdy dobiegło mnie pukanie do drzwi. To tam stoi winowajca! Jeśli to Kate przyszła zapytać o randkę… wciągnęłam na siebie szlafrok i poszłam otworzyć.
W progu stał Justin.
- Jus? – zapytałam, mrużąc oczy bo korytarz był mocno oświetlony – co ty tu robisz?
Chłopak bezceremonialnie wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
- Szczerze mówiąc, nie wiem – powiedział – chciałem tylko…
- Zwariowałeś do reszty – stwierdziłam – ja idę spać, ty rób co chcesz.
Nie przejmując się w ogóle obecnością Justina (byłam zbyt zmęczona, żeby czuć wstyd czy zażenowanie) zrzuciłam szlafrok i w samej czarnej koronkowej bieliźnie weszłam do łóżka. Czarna koronkowa… no cóż, specjalnie założyłam ten zestaw, ale nawet nie myślałam, że Bieber ma go zobaczyć.
- Dobranoc – powiedziałam do niego, zakopując się pod kołdrą. Chłopak stał i patrzył na mnie z tak zdezorientowaną miną, że mi się go zrobiło szkoda – no idziesz spać, czy nie? – zapytałam, odsłaniając miejsce obok siebie.
Justin nie potrzebował większej zachęty- szybko rozebrał się do samych bokserek (na których miał Hulka, jednak byłam zbyt zmęczona, żeby się z niego śmiać) i wskoczył do łóżka. Odnotowałam w pamięci, by nadrobić to rano.
- Ej – szepnął, gdy już wygodnie przytulił się do moich pleców – mam dziewiętnaście lat, i po raz pierwszy śpię z dziewczyną – powiedział.
- No cóż, ja chciałabym spać. Bieber, do cholery, jest w pół do szóstej!
Chłopak zaśmiał się tylko cicho i poczułam jak wpycha kolano między moje nogi, a nos chowa moich włosach.
- Dobranoc – szepnął.

- Dobranoc – odpowiedziałam… albo pomyślałam. Nie byłam pewna- od razu zasnęłam w objęciach Justina utulona jego oddechem i miarowym biciem serca.

8 komentarzy:

  1. Moim zdaniem o wiele za szybko są z sobą. Mieli się dopiero poznawać, ale niech już będzie ;p
    Jestem mega ciekawa jak będą się zachowywać na próbie.
    Mam nadzieje że nie powiedzą nikomu że są razem, tylko będą się kłócić, ale możesz zrobić na przykład coś żeby Jus ją dotknął na próbie że "źle" coś robi i on jej pokaże jak ma to zrobić ;p
    Dobra dodawaj szybko następny bo długo nie wytrzymam =D
    Kocham ♡
    @Sandra1DHZLLN

    OdpowiedzUsuń
  2. kochana nie przejmuj sie zdaniem kolezanki na gorze, w koncu akcja musiala sie rozwinac prawda?:) jak tam sie ciesze,ze sprawy tak sie potoczyly:) awww tak slodko jak usneli razem,chcialabym zeby byli ze soba szczesliwi jak najdluzej!<3
    ogolnie rozdzjal jest napisamy bardzi fajnie i ciekawie:)
    do nastepnego kociaczku xx
    @Demiismyq

    OdpowiedzUsuń
  3. co za bullshit, wcale nie są ze sobą za szybko. wczoraj np. zmarł aktor James Garner i czytając o nim na wikipedii dowiedziałam się, że wziął ślub ze swoją żoną po 14 dniach (!) znajomości i byli ze sobą aż do jego śmierci - przez 58 lat. a Justin i Nickey się nie pobrali, tylko zaczęli być w związku, więc w ogóle o co chodzi XD
    a jeśli chodzi o opowiadanie, to newjkndwejk!!! z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że jestem fanką wszystkiego, co piszesz (nawet, jeśli to lista zakupów lmao) i nie mogę się doczekać, aż znów dodasz nowy rozdział tu, albo na 72!
    jeszcze Ci nie mówiłam, ale powiem tu... jestem do bani, jeśli chodzi o pisanie komentarzy... i tych takich słów od sobie pod rozdziałem XD
    @bizzlovey // tlumaczenie-precious

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak słodko <3 " mam dziewiętnaście lat, i po raz pierwszy śpię z dziewczyną " . Awww kocham to! Świetnie piszesz niemogę doczekać się następnego !!
    @julka_blf

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu, jak suodko <3 ^_^
    W końcu się doczekałam, tego cholernego pocałunku :3
    Cieszę się, bo już ze sobą są (jak dla mnie to ok, że to tak szybko xD)
    Bieber, to też dałeś z tą erekcją ;--;
    czekam na nex't kochanie Ty moje :***
    Miłego wyjazdu :D
    @Kwiatkowska04

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG OMG OMG!!! Ale się jaram!!!To był najzajebistrzy (o ile takie słowo istnieje) rozdział na tym blogu!! Już się nie mogę doczekać następnego!! Jezu ale by była siara gdyby rano ktoś tam wszedł i zastał ich razem w łóżku!! XDXD

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam ze masz 2 bloga , ale jakoś nigdy tu nie weszłam , nie pytaj dlaczego bo poprostu NIE WIEM !! :) hehe
    Ale gdy skończyłam czytać Dangera , Danger's Back i na twoim blogu tez sie nic nie pojawiło ( co zrozumiałe bo napisałaś ze tam gdzie Jedziesz nie ma netu ) to po raz 10 przeczytałam ostatni rozdział na #72 i postanowiłam tu zajrzeć No i tak sb czytałam o czytałam od początku , ale postanowiłam skomentować pod ostatnim bo miałam przeczucie ze bedzie Zajebisty i Tak sie stało .. Jeju oni są cudowni <3 fabuła jest bardzo ciekawa po prostu zwykła dziewczyna , ktora kocha taniec , co mi odpowiada bo sama tańcze 7 lat no i jeszcze Juss mój nałóg.. Teraz tak myśle ze mogłam tu wejść pózniej bo za cholerę nie wytrzymam do sierpnia , ale to chyba dobrze ze mnie tak zaciekawiło :) jej rozpisalam sie No cóż ja juz tak mam ze mówię to co myśle. I oczywiście wiem ze to twoje opowiadanie , ale jak napisał Anonim możesz np zrobic cos takiego ze powie ze źle cos zrobiła i podejdzie do niej i jakoś seksownie czy cos pokaże jej jak to poprawnie wykonać itd.. Taki pomysł , ale zakładam ze myślałaś o takim czymś :) ściskam cie i udanego wypoczynku życzę ;** <3 xoxo // Julecka090

    OdpowiedzUsuń