Jestem Veronica Craight i tańczę w zespole Justina Biebera
podczas Believe Tour.
Boże, jak to brzmi. Niczym „Nazywam się Solomon Northup i
jestem wolnym człowiekiem”. Jak tak nad tym myślę, porównanie wydaje się aż
nazbyt trafne…
Wszystko zaczęło się w 2009 roku, po premierze płyty My World Justina Biebera, którą dostałam
od mamy na czternaste urodziny. I, no cóż, zakochałam się. Jak większość
dziewczyn w moim wieku… Już od pierwszego przesłuchania tej płyty uważałam się
za jego fankę, a po dziesiątym byłam stuprocentową belieberką. Od wtedy
uważałam Justina za jedną z dwóch moich prawdziwych miłości.
Tą drugą był taniec. Mniej więcej w tym samym czasie, co
dostałam tą płytę, jak przystało na gimnazjalistkę- popadłam w „depresję”. Wiecie,
myśli samobójcze i tego typu sprawy. Pomogły mi właśnie piosenki Jusa i
tańczenie. Właśnie wtedy zrozumiałam, że taniec jest tym, co chcę robić w
życiu.
Moim największym marzeniem od zawsze chyba, było to, żeby
podczas którejś z tras Bieber przyjmował i tancerzy i tancerki. Jakaż była moja
radość, gdy rok temu dowiedziałam się o castingach do Believe Tour! Nie
zastanawiając się długo zgłosiłam się do nich i pojechałam na miejsce sama, nie
mówiąc nic nikomu.
Gdy dowiedziałam się, że zostałam przyjęta do zespołu byłam
najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi, spełniły się moje marzenia. Dzwoniąc do
mamy, by oznajmić jej nowiny nie mogłam powstrzymać łez radości; wręcz
szlochałam w słuchawkę. Zresztą moja mama również- doskonale wiedziała, jak
bardzo o tym marzyłam i jak ta praca jest dla mnie ważna.
Jednak to nie było tak, że pojechałam sobie na castingi, bo
miałam taki kaprys, o nie… poprzedzały je godziny spędzone na sali treningowej,
pot i łzy wylane ze zmęczenia i z wysiłku. Wtedy sądziłam, że było warto- dziś
z całego serca nienawidziłam swojej decyzji i samozaparcia.
Może gdybym nie dostała się do drużyny wciąż żyłabym w
błogiej nieświadomości i uwielbieniu Justina… chociaż „gdyby babcia miała wąsy
to by była dziadkiem”.
Gdy Scooter Braun poinformował mnie o tym, że miałam miejsce
w teamie Justina w pakiecie dostałam również pokój w hotelu, w którym trwały
castingi. Byłam jedną z pierwszych tancerek, które wybrali, castingi miały
trwać dwa tygodnie a na końcu miała być jakaś sesja zdjęciowa wszystkich tancerzy,
więc chcąc nie chcąc musieli mi zapewnić pobyt.
Przez pierwsze trzy noce mieszkałam sama. Spędziłam je w
dość nudny sposób; ćwicząc, i słuchając muzyki. Dopiero drugiego dnia w bardzo
nieprzyjemnych okolicznościach zorientowałam się, że mój pokój znajduje się
dokładnie naprzeciwko pokoju… Justina Biebera.
Było koło drugiej w nocy, gdy wreszcie zdecydowałam się iść
spać- cały dzień spędziłam razem z choreografem Jonem Chu, dwoma innymi
tancerzami i samym Justinem na sali, w której odbywały się castingi. Wszystko
było bardzo profesjonalne: uczestnicy eliminacji mieli zatańczyć układy z paru
klipów Biebera, a po tym Jon Chu, słuchając refleksji moich, Mike’a Cornwella
oraz Terry’ego Jacobsa (dwóch pozostałych jak na razie wybranych tancerzy)
robili z Justinem listę osób, które chcą dokładniej sprawdzić. Nie odezwałam
się do Jusa ani razu, przez nieśmiałość choć za każdym razem, gdy przechodził
koło mnie miałam wrażenie, że zemdleję.
Wymęczona po tak intensywnym dniu, wróciłam do pokoju
hotelowego dopiero o jedenastej i pierwszym, co zrobiłam, był prysznic. Zawsze
uwielbiałam gorące prysznice. Pomagały mi ukoić nerwy, a moje tamtego dnia były
bardzo nadszarpnięte, ze względu na obecność pewnego chłopaka.
Po godzinie relaksu w ciepłej wodzie wyszłam z zaparowanej
łazienki i tradycyjnie zadzwoniłam najpierw do mamy, a potem do mojej
przyjaciółki. Miałam wrażenie, że to co opowiadam mojej rodzicielce mogłabym
nagrać i puścić w rozmowie z Sophie, jednak nigdy tego nie sprawdziłam. Zamiast
tego odpowiadałam na te same pytania: tak, poziom jest bardzo wysoki, nie,
castingi jeszcze się nie skończyły, nie, nie wiem kiedy wyruszamy w trasę, nie,
nie rozmawiałam jeszcze z Justinem osobiście, tak, bardzo za wami tęsknię.
Tęskniłam, to prawda, jednak w tamtym momencie na pewno nie
wróciłabym do domu.
Gdy wreszcie skończyłam rozmawiać i znalazłam chwilę czasu,
postanowiłam się oddać jednemu z moich ulubionych zajęć- czytaniu. Byłam mniej
więcej w połowie Cienia Wiatru, gdy
lekturę przerwały mi jakieś hałasy dobiegające z korytarza.
Wybiegłam z pokoju dosłownie tak, jak stałam (czyli na boso,
w krótkich spodenkach i czarnej koszulce bez rękawów) i mnie zamurowało.
Po korytarzu szedł, a raczej próbował iść Justin Bieber.
Bardzo piany i bardzo wkurzony Justin Bieber. Podpierał się o ścianę i mamrotał
coś pod nosem, prawdopodobnie wracając z jakiejś imprezy. W tamtym momencie tak
mało przypominał mojego idola, że nie miałam żadnych oporów przed podejściem do
niego i zaproponowaniem pomocy. I jak pomyślałam, tak zrobiłam- ruszyłam pewnie
w jego kierunku i stanęłam dokładnie naprzeciwko szatyna.
- Eee, Justin? – zaczęłam – może ci pomóc?
Chłopak spojrzał na mnie przekrwionymi oczami i już
wiedziałam, że raczej moja propozycja nie przyjmie się z dużą aprobatą. Jednak
nadal stałam przed nim i lustrowałam go wyczekującym wzrokiem, nie chcąc
wycofać się w ostatnim momencie.
- Wypierdalaj – warknął Justin a mnie dosłownie zatkało. Nie
odpowiedziałam mu, co go tylko wkurzyło – no co tak się gapisz? Też jestem
człowiekiem. Waoh – tu zaśmiał się histerycznie – wielki Justin Bieber też jest
pieprzonym człowiekiem i ma uczucia! Dla tego teraz, kurwa, zejdziesz mi z
drogi i pozwolisz w spokoju pójść do mojego pokoju, bo nie ręczę za siebie. A
jeśli jutro zobaczę gdzieś moje zdjęcia po pijanemu, będziesz jako pierwsza
podejrzana. – spróbował mnie wyminąć, jednak nie mogłam się ruszyć – odsuń się,
kurwa! Pieprzone fanki, myślą, że wszystko wiedzą, a tak naprawdę tratują mnie
jak pieprzone zwierzę w klatce, które się ogląda i które daje follow na
Twitterze.
Stałam jak sparaliżowana, patrząc na pianego Justina, który
obserwował mnie nienawistym wzrokiem. Pod naporem tego spojrzenia wreszcie
odsunęłam się, zostawiając mu drogę wolną.
Nawet się nie obejrzałam. Po prostu pobiegłam do mojego
pokoju, zatrzasnęłam za sobą drzwi i będąc już w jako takim znajomym wnętrzu po
prostu rzuciłam się na łóżko zanosząc się płaczem.
Nie pamiętam, jak długo beczałam, ale musiałam to robić
długo, bo gdy obudził mnie mój poranny budzik czułam się jakbym spała góra dwadzieścia
minut. Wciągnęłam na siebie szare spodnie dresowe oraz rozciągniętą czarną
bluzkę, w których wyglądałam strasznie nieatrakcyjnie, ale dzięki przekrwionym
oczom, rozczochranym włosom i ogromnym cieniom pod powiekami nie wyglądałabym
dobrze nawet w ubraniach od Coco Chanel. Mając kompletnie gdzieś własną
aparycję związałam czarne włosy w niechlujnego koczka i wciągnęłam stare,
zniszczone air maxy w których uwielbiałam tańczyć po czym poszłam do hotelowej
stołówki na śniadanie.
Od razu dało o sobie znać moje uzależnienie: znalazłam jak
największy kubek, po czym napełniłam go kawowo-mleczno-cukrową mieszkanką. Jako
tancerkę, obowiązywała mnie dieta, która była jeszcze bardziej rygorystyczna niż normalnie, ze względu na
moje zamiłowanie do rzeczonego napoju.
I właśnie z tego powodu po dziesięciu minutach krążenia
wśród szwedzkiego stołu dosiadłam się do stolika Mike’a i Terry’ego (którzy
rozpaczliwym machaniem mnie do siebie zaprosili) z talerzem zapełnionym waflami
ryżowymi, beztłuszczowym serem oraz ogórkami, pomidorami i sałatą. Z radością
zauważyłam, że na talerzach kolegów znajduje się podobna mieszanka, choć ich
kubki były pełne Coli Light powszechnie uwielbianej przez sportowców. Fu,
nienawidziłam Coli, a zwłaszcza Light.
- Cześć, chłopaki – powiedziałam do nich próbując się
uśmiechnąć, jednak raczej wyszedł mi grymas.
- Rany, wyglądasz strasznie – powiedział Mike, patrząc na
mnie krytycznie. Terry rzucił chłopakowi potępiające spojrzenie.
- Mike, nie widzisz, że koleżanka potrzebuje pomocy? Coś
jest wyraźnie nie halo – Terry śmiesznym gestem podniósł brwi do góry i
pokręcił szyją.
Chłopcy byli uroczy: Mike, wysoki blondyn miał coś takiego w
twarzy, że człowiek chciał go bliżej poznać, a Terry był tylko troszkę niższym
brunetem z uroczym uśmiechem. Idealnie do siebie pasowali i nawet nie musiałam
pytać by wiedzieć, że są parą.
- Nie wyspałam się po prostu – wzruszyłam ramionami
układając na pieczywie warzywną piramidkę.
- Oho – mruknął Terry – chyba ktoś jeszcze miał ciężką noc.
Podążyłam wzrokiem w kierunku, w którym patrzył brunet i
uśmiechnęłam się z satysfakcją widząc jeszcze gorzej ode mnie wyglądającego
Justina.
Nie zrozumcie mnie źle: cały czas uwielbiałam Jusa, jednak
cholernie mnie zranił poprzedniego wieczoru i ciężko mi było sprecyzować moje
uczucia względem jego osoby. Przynajmniej w tamtej chwili.
- Ktoś chyba popił wczoraj – wtrącił ze śmiechem Mike.
Szczerze polubiłam obu chłopaków, zwłaszcza za ich komentarze.
- Żebyście wiedzieli jak bardzo – westchnęłam, zanim
zdążyłam pomyśleć, jednak było już za późno- oboje moich znajomych już
nadstawili uszu.
- A ty skąd wiesz? – zapytali niemal równocześnie.
Westchnęłam ciężko.
- Idiota obudził mnie wczoraj w środku nocy bo nie potrafił
prosto przejść przez korytarz.
Musiałam się zaśmiać widząc zaskoczone miny kolegów.
- A więc pan Bieber się spił! Ciekawe jak będzie wyglądał na
castingach – Mike uśmiechnął się diabelsko.
Reszta śniadania upłynęła nam na przyjacielskich żartach z
osoby naszego szefa, który wyglądał jak siedem nieszczęść i co chwilę warczał
na Scootera z którym jadł śniadanie.
_________________________________________________________________________________
Okej, no to pierwszy rozdział jest :)
W sumie to wyszedł drugi, mam nadzieję, że się spodoba.
Pewnie większość ludzi, która tu zajrzy będzie z mojego pierwszego bloga, więc witam was, kochane i bardzo dziękuję, że zajrzałyście :)
Ściskam, x
Arabelle
WoW! Jest super, taki inne i pokazuje, że Justin też jest człowiekiem a nie maszynką do robienia kasy. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
@lixvyl
Hmmm.. mam dla Ciebie przykrą wiadomość :/
OdpowiedzUsuń.
.
.
.
.
.
.
.
.
Zakochałam się w Twoim opowiadaniu i niestety będziesz musiała znosić moje komentarze.. (które uważam za dziwne :D)
Ah, tak w ogóle to kocham opowiadania w którym występują homo o.O XD
Szkoda, że nie ma informowanych :/ no, ale cóż.. zapiszę sobie adres i będę codziennie sprawdzać czy jest nowy rozdział :D Twoja Klaudia :**
@Kwiatkowska04