czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział Jedenasty

- Tak na mnie czeka – mruknęłam, gdy wróciłam z powrotem do pokoju.
Justin leżał na prawym boku, wtulając twarz w moją poduszkę i przykrywając się moją kołdrą. Wyglądał uroczo, gdy spał- czoła nie zdobiły żadne zmarszczki, a usta nie były wykrzywione w jakimkolwiek grymasie. Podeszłam do łóżka bliżej i delikatnie wsunęłam się pod kołdrę obok Justina, nie chcąc go obudzić.
Jak zwykle przed snem, moją głowę nawiedziło mnóstwo myśli i każda z nich miała w głębokim poważaniu to, że jestem zmęczona i jedyne o czym marzę to sen.
Co będzie z nami, gdy zakończy się Believe Tour? Ja wrócę do domu, a Justin do swojej codzienności. Będzie pisał piosenki, nagrywał płyty, spotykał się z fankami… a każda z nich będzie miała ochotę robić to, co ja w tej chwili. Prawdopodobnie będzie na tyle zajęty, w ogóle nie będzie miał czasu o mnie pomyśleć, a co dopiero napisać… nie mówiąc już o spotkaniu. Podczas naszej krótkiej współpracy zdążyłam zauważyć, jak wygląda codzienność Justina i nie miałam w głowie żadnych złudzeń. Nie będziemy mieli szans na związek, również przez media.
Kochałam go- byłam tego pewna. Kochałam nawet bardziej przez te wszystkie kłótnie, które miały miejsce przez cały rok. Kochałam go za jego reakcję, gdy zobaczył moje blizny. Kochałam jego uśmiechy, wszystkie: te zazdrosne, nieśmiałe, nonszalanckie, delikatne, szarmanckie. Kochałam jego zawstydzenie, gdy mówił o swoich uczuciach i kochałam jego nieśmiałość, gdy prosił, byśmy zostali parą.
Justin był po prostu w każdym calu idealny, idealny  d l a  m n i e. Wcale nie chodziło mi o idealność w tym znaczeniu, w jakim określałam chłopaka jako belieberka. Wtedy głównie oceniałam go przez to, jak był przedstawiany w mediach no i, nie oszukujmy się, uwielbiałam na niego patrzeć. Teraz moje odczucia były bardziej dojrzałe- wiedziałam, jak chłopak potrafi zachowywać się w stanie skrajnego wzburzenia, złości i radości. Kochałam go i zaakceptowałam z wszystkimi zaletami, wadami i sławą.
A jednak nie było dla nas przyszłości.
Justin poruszył się niespokojnie za mną i jeszcze mocniej przytulił się moich pleców. Po chwili ja również zasnęłam.

***

- Nickey! – kto tak wrzeszczy? Nieprzytomnie otworzyłam oczy i wstałam z łóżka w poszukiwaniu szlafroka.
Zza drzwi ponownie dobiegło wołanie, prawdopodobnie Scootera i głośne bębnienie w drzwi. Przeklinając pod nosem z niedowierzaniem patrzyłam na Biebera, który ciągle spał- i wcale nie wyglądał, jakby miał się obudzić.
- Cicho! Już idę – warknęłam. Przeszukałam całe biurko, nie widząc kluczy, które po chwili dostrzegłam na stoliku nocnym.
- Tak? – powiedziałam, uchylając drzwi. Na progu rzeczywiście stał Scooter i wyglądał na nieźle wkurzonego.
- Mogę wejść? – zapytał.
- Nie bardzo – uśmiechnęłam się do niego sennie i uważając, żeby Scooter nie zajrzał do środka mojego pokoju wyszłam na korytarz zamykając za sobą drzwi – coś się stało?
- Tak, kurwa! – warknął mężczyzna – przetrząsnąłem cały hotel szukając tego idioty, bo za piętnaście minut ma wywiad, a jego nigdzie nie ma!
- Co? – potarłam paznokciem nos – kogo?
- Biebera, do cholery – powiedział. Zdębiałam. Tak się składa, że pewien chłopak o tym nazwisku właśnie leżał w moim łóżku – nie wiesz, gdzie jest? Pytałem już wszystkich, ale możliwość, że ty wiesz gdzie ten rozpieszczony gówniarz się podziewa i dlaczego nie ma go na nagraniu, jest tak znikoma... – mężczyzna zdenerwowany spoglądał co chwilę na zegarek.
Co ja miałam zrobić? Nie mogłam mu powiedzieć, że Justin śpi, bo wydałabym naszą tajemnicę, ale nie mogłam też tego nie zrobić, bo z tego mówił Braun, ten wywiad był naprawdę waży. Pieprzony Justin! Mógł mi powiedzieć, nastawilibyśmy budzik… czy coś.
Już otwierałam usta, by cokolwiek odpowiedzieć Scooterowi, gdy otwierające się za mną drzwi skutecznie wybawiły mnie od kłopotu. Widząc półnagiego Justina w drzwiach całą siłą woli zwalczyłam chęć uderzenia się dłonią w czoło.
- Nickey? – powiedział stojący w progu Justin. To, że wyszedł zaspany z mojego pokoju już samo w sobie było jednoznaczne, a na dodatek miał na sobie tylko bokserki – czemu nie wrócisz do…oh - przerwał, dostrzegając Scootera.
- Bieber – wysyczał menager – nie mam do cholery pieprzonego pojęcia, co robisz rano w pokoju Nickey, ale jeśli za dziesięć minut nie będziesz gotowy do wywiadu, to masz przesrane.
Chłopak momentalnie się rozbudził. Jego źrenice rozszerzyły się ze strachem, gdy patrzył na Scootie’go.
- Cholera, wywiad – powiedział i z powrotem zniknął w ciemnym pokoju zostawiając mnie ze Scooterem.
- No więc – powiedział już spokojny Braun z szerokim uśmiechem, od którego od razu zapłonęły mi policzki.
- Scootie, proszę – jęknęłam.
- Dobra! – westchnął mężczyzna i uniósł ręce do góry – muszę lecieć. Pogadamy jeszcze!
- Musimy?
- Polecenie służbowe! I powiedz temu idiocie, żeby się pośpieszył.
Scooter zniknął w windzie, cały czas złośliwie się śmiejąc. W miną cierpiętnika wróciłam do pokoju, po którym plątał się Justin.
- Czego szukasz? – zapytałam zdenerwowanego chłopaka.
- Nie wiesz, gdzie są moje spodnie? – z uśmiechem wyrażającym politowanie rzuciłam w szatyna wspomnianą częścią garderoby.
- Dzięki, kochanie – mruknął, wciągając spodnie na swój cudowny tyłek. Opadłam na łóżko i z uśmiechem patrzyłam na Biebera.
- Kto do cholery organizuje wywiady o ósmej rano? – jęknęłam, patrząc w wyświetlacz telefonu.
- MTV – odpowiedział. Opadła mi szczęka.
- Masz wywiad z MTV? – zapytałam, niedowierzając.
- Mhm – mruknął.
Podszedł do mnie i pocałował mnie w usta. Szeroko się uśmiechnęłam, widząc go tak blisko. Wplotłam palce w jego włosy, chcąc pogłębić pieszczotę, jednak Bieber się odsunął ze smutną miną.
- Muszę lecieć – powiedział.
- To leć – odpowiedziałam, cały czas trzymając ręce na jego karku.
- Musisz mnie puścić – szepnął.
- Muszę? – mimo swoich słów wyplątałam ręce z jego włosów.
- Kocham cię – mruknął i cmoknął mnie w nos – pogadamy wieczorem.
- Ja ciebie też! – krzyknęłam i jeszcze zdążyłam zobaczyć jego uśmiech, zanim zniknął za drzwiami.


Justin’s POV

- Jestem! – wrzasnąłem specjalnie głośno wchodząc do apartamentu Scootera. Wiedziałem, że on tego nienawidzi.
- Co się drzesz – odpowiedział mi przyjaciel. Obdarzyłem go szerokim uśmiechem – ubieraj się i idziemy!
- Spoko, spoko. Przecież jestem prawie gotowy – mruknąłem, już ciszej.
Rzucił we mnie jakimiś ciuchami, które zręcznie chwyciłem. Cały czas przyglądał mi się badawczo.
- Justin – powiedział, nie spuszczając ze mnie swego prześwietlającego wzroku. Czułem się dziwnie. Zawsze, gdy zwracał się do mnie „tym tonem” wiedziałem, że albo coś przeskrobałem, albo zaraz nastąpi kazanie. Najczęściej było dwa w jednym – wiesz, że ona ma chłopaka?
To o to chodziło! Zwalczyłem chęć, by roześmiać się Braunowi w twarz. To, że byliśmy razem, było aż tak nieprawdopodobne, że Scooter myślał, że Nickey spędziła ze mną noc  zapominając o swoim o swoim chłopaku?
- Scooter – odpowiedziałem, siląc się na spokój i szykując się do zrzucenia bomby na Brauna – a wiesz, że ja mam dziewczynę?
Wyraz twarzy Scootie’go był bezcenny.
- Nie! – krzyknął. I wtedy nie wytrzymałem- pozwoliłem szerokiemu uśmiechowi rozlać się na mojej twarzy, jednocześnie zmieniając wczorajszy dres na szare rurki, które rzucił mi Scooter – jak to zrobiłeś? – zapytał.
- Dwa słowa, zgaduj – powiedziałem, rozpoczynając jedną z naszych ulubionych gier.
- Jestem Justin Bieber? – rzucił Scooter. Zaśmiałem się.
- Tym razem nie to – odpowiedziałem, zmieniając koszulkę. Scooter  z a w s z e  zaczynał grę od tego zdania – a po za tym, powiedziałem  d w a  słowa, nie  t r z y.
- Masz fajny tyłek? – rzucił Scooter – doskonale wiem, że ci się podoba jej tyłek, więc…
A myślałem, że nie gapiłem się przy świadkach… cóż.
- Boże, Scootie – westchnąłem – umiesz liczyć? Teraz słuchaj uważnie dwóch słów: przeprosiłem ją.
Braun spojrzał na mnie z rozdziawionymi ustami.
- Co zrobiłeś?
- Przeprosiłem ją – wzruszyłem ramionami – czy to może być zanotowane jako progres z mojej terapii pod tytułem „Dlaczego Justin Bieber nie umie przepraszać?”?
- Wpadłeś, Biebs – podsumował Scooter, wyganiając mnie za drzwi. Nie zaprotestowałem, w ogóle nie skomentowałem jego słów – Ej… właśnie ci dogryzam, nic nie powiesz?
- Kocham ją – zdecydowałem się powiedzieć Scooterowi – Scootie? Winda ci odjedzie.
Pomachałem mu przed twarzą dłonią.
- Nie słyszałem tych słów odkąd zerwaliście z Seleną – powiedział.
- Selena – powiedziałem wolno – to przeszłość. Naprawdę kocham Nickey.
- Wiesz co, Biebs? – powiedział patrząc na mnie uważnie. Znowu. Zaczynałem czuć się jak na Roentgenie – rób co chcesz, tylko powiedz…
- Nie, Scooter – westchnąłem – nie przespałem się z nią.
Naprawdę, to Scootie, nie ja, zachowywał się jak gimnazjalista.
- To co robiliście przez…
- Koniec tematu – powiedziałem, wchodząc  do sali konferencyjnej, w której miał być wywiad. Wręcz wyczuwałem niezadowoloną minę przyjaciela i wiedziałem, że na pewno mi tego nie puści płazem.
- Justin! – krzyknęła blond prezenterka, która miała przeprowadzić ze mną wywiad. Chyba już ją kiedyś spotkałem, ale nie jestem pewien – jak miło cię widzieć!
Scooter do ucha szepnął mi jej imię. Uśmiechnąłem się, słysząc je.

- Ciebie również, Veronico – powiedziałem.

8 komentarzy:

  1. Jejku <3 Kocham to! Biebs tu taki słodziutki <3 Aż łezka popłynęła ._.
    I w ogóle fajny ten rozdział ^^
    Czekam na nn :)))
    @Kwiatkowska04 // 2191-justinbieber-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. mm. Świetny <3 na prawdę cudeńko a ta scena w poprzednim rozdziale aww ..<33 pozdrawiam i udanych ostatnich 3 dni wakacji xoxo :* // Julecka090

    OdpowiedzUsuń
  3. super jak zawsze :) czekam na następny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny jak zawsze dziewczyno! :) i wreszcie ktoś więcej wie o ich małym sekreciku ;3 już czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Justin i Scooter <3 strasznie rozbawił mnie ten rozdział śmiałam się jak głupia

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny! zresztą całe opowiadanie jest cudowne! <3
    fajnie, że ktoś więcej dowiedział się o związku Nickey i Justina. ciekawe jak to wszystko się dalej potoczy :3
    nie mogę się już doczekać nowego rozdziału! :*

    OdpowiedzUsuń