niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział Piąty

Historia, którą chcę opowiedzieć zaczęła się tydzień po moich urodzinach. Justin przez parę dni chodził wyjątkowo wkurzony (choć i tak wszyscy wiedzieli, że sobie żartuje) przez ten numer z taśmą na moje urodziny, jednak już mu przeszło i stał się nawet znośny.
Tego dnia, jak co dzień odkąd trenowaliśmy przed finalnym koncertem w Miami pojawiłam się na sali treningowej ubrana w czarne leginsy i zieloną bluzkę z odkrytymi ramionami, jednak próba już trwała. Szybko przeprosiłam za spóźnienie i poszłam w odległy kąt pomieszczenia, by zacząć rozgrzewkę. Jason próbował powiedzieć mi coś ruchem ust, jednak byłam strasznie słaba w tej formie komunikacji i nie zrozumiałam, co chłopak chciał mi powiedzieć. A szkoda…
- O nie, Craight, zapraszamy do nas – powiedział zimnym głosem Bieber, a ja już wiedziałam, ze Jason chciał mnie ostrzec przed złym humorem szatyna – będziesz tańczyć bez rozgrzewki, za spóźnienia się płaci.
Widząc w jakim Justin jest stanie, postanowiłam ten jeden raz mu odpuścić i niemal czułam, jak od zespołu promieniuje ulga. Mieliśmy strasznie dużo rzeczy do zrobienia, a nasze kłótnie zbierały nam cenny czas.
Pokornie stanęłam na swoim miejscu, jednak nieprzyzwyczajona do tańca bez odpowiedniego wstępu, nie mogłam się wpasować w rytm. Ze swojego miejsca doskonale widziałam, jak Justin zaciska szczękę by tylko nic nie powiedzieć i zastanawiałam się, jak długo wytrzyma.
Jak podejrzewałam, nie udało mu się ignorować mnie długo- już w połowie Beauty and a beat (drugiego utworu, który tańczyliśmy) odwrócił się w moją stronę.
- Craight! – wrzasnął. Coś musiało się serio stać, coś co go mega wkurwiło. Nie widziałam go jeszcze w takim stanie.
- Przepraszam! – powiedziałam, chcąc uniknąć kłótni. Jak zwykle, nie udało mi się.
- Może zamiast tego idiotycznego „przepraszam” weźmiesz się wreszcie w garść i zaczniesz, kurwa, tańczyć?
Po raz pierwszy w życiu go za coś przeprosiłam, a on mi tak odpowiada? O, nie.
- Doskonale wiesz, że bez rozgrzewki nie zatańczę tak dobrze, jak zwykle! – zdawałam sobie sprawę, że puściły mi nerwy, jednak mało mnie to obchodziło.
- Trzeba się było nie spóźniać, do cholery!
- Przecież nadrobiłabym po zajęciach! Ten koncert jest dla mnie tak samo ważny, jak dla ciebie! – odkrzyknęłam i widząc jego minę stwierdziłam, że chyba przegięłam.
- Tak samo ważny? – wysyczał, zbliżając się do mnie. Po chwili stał tak blisko, że mogłam dostrzec wszystkie plamki w jego brązowych oczach, jednak się nie cofnęłam ani nie mrugnęłam – tak samo ważny? Ten koncert powinien być dla ciebie najważniejszą rzeczą w twoim pieprzonym życiu, bo od tego jak wy zatańczycie, zależy cała moja kariera – ostatnie zdanie wręcz wyszeptał i byłam pewna, że nawet stojąca obok mnie Amber nie słyszała, co powiedział.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – odpowiedziałam równie cicho.
- Nie zdajesz sobie z tego kurwa, sprawy! Gdyby tak było szanowałabyś mnie i naszą pracę a co za tym idzie- nie spóźniała się! – znowu krzyknął, przeczesując palcami włosy i zrzucając na ziemię fullcapa. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Scooter, jednak wyczuwając aż tak napiętą atmosferę, nawet nie zadał swojego już typowego pytania o „numerek” kłótni – Jesteś tylko głupią idiotką, która dzięki mnie i Scootie’mu może tańczyć na tak wysokim poziomie.
O nie. Teraz on przegiął.
- Wiesz co, Bieber? – powiedziałam odsuwając się od niego. Kompletnie nie rozumiałam, jak miliony dziewczyn na całym świecie może uwielbiać kogoś takiego, jak on. Jak ja sama mogłam – w takim razie poradzisz sobie bez tej głupiej idiotki.
- Craight! – wrzasnął.
- Pieprz się, Biebs.
Odwróciłam się tyłem do Biebera i już chciałam opuścić salę, gdy zdecydowałam się jeszcze zwrócić w stronę Brauna.
- Sorry, Scootie – powiedziałam, wzruszając ramionami ze skruchą – obiecuję, że to nadrobię – powiedziałam tylko i wyszłam z pomieszczenia.
Po drodze do mojego pokoju wstąpiłam do hotelowej kuchni gdzie przeurocza pani Maria zrobiła mi największą, najsłodszą i najbardziej kaloryczną gorącą czekoladę ze śmietaną jaką kiedykolwiek miałam przyjemność spróbować i tak zaopatrzona wróciłam do swojego pokoju.
Pamiętam jeszcze, jak się ucieszyłam patrząc na stos książek na moim biurku. Pomyślałam, że wreszcie będę mogła poczytać.

***

I jak pomyślałam, tak zrobiłam. Czekolada zniknęła w rekordowym tempie, jednak było mi tak dobrze, że nie chciało mi się wstawać po kolejną. Cały dzień spędziłam zakopana w koce, poduszki i książki na ogromnym i bardzo wygodnym łóżku i wreszcie udało mi się skończyć Imię Róży, z którym męczyłam się od dłuższego czasu, po czym dla czystego relaksu sięgnęłam po Dziwne Losy Jane Eyre. Uwielbiałam tą książkę odkąd przeczytałam ją po raz pierwszy i to ona zawsze poprawiała mi humor.
Czytałam właśnie o pobycie Jane w zakładzie Lowood, gdy ktoś miał czelność mi przeszkodzić i zaczął pukać do drzwi. Z ciężkim sercem podniosłam się z mojego wygodnego gniazdka i poszłam w kierunku drzwi po drodze zastanawiając się, jak grzecznie spławić przybysza. Przysięgam, jeśli to Kate przyszła, żeby obgadać dzisiejszy wygląd chłopaków na treningu (tak, potrafiła przyjść do mnie nawet o trzeciej w nocy z równie błahym powodem) przysięgam, zabiję ją.
Jakież było moje zdziwienie, gdy otworzywszy drzwi okazało się, że na progu stoi Justin… tak wielkie, że nie zdążyłam w porę ich zatrzasnąć. Chłopak niestety zdążył wejść do środka.
Justin Bieber stał w moim pokoju opierając się plecami o ścianę. Ręce miał włożone do kieszeni dżinsów w taki sposób, że kciuki wystawały na zewnątrz.
Gdybym wtedy wiedziała, jak często będzie stał w takiej pozycji…
- Czego? – warknęłam nieuprzejmie, zła, że zagapiłam się i chłopak wszedł do pokoju.
- Rozumiem, że możesz mnie nie lubić – tu wstaw moje prychnięcie – ale jakiś szacunek dla pracodawcy się należy.
Nie zwracając na niego uwagi podeszłam z powrotem do łóżka i usiadłam w poprzednim miejscu.
- Jeśli oczekujesz, że zacznę się zachowywać jak Julie, to pomyliłeś pokoje – powiedziałam na pozór nonszalancko.
- Nie sypiam z Julie, nawet jej nigdy nie dotknąłem – wzruszył ramionami – nie żeby ona nie chciała. Ale! Nie przyszedłem tutaj, żeby się tłumaczyć. Przynajmniej nie z tego.
Popatrzyłam na niego podejrzliwie. Zawsze miałam nadzieję, że jednak nie posuwa Julie, bo jakieś tam resztki szacunku do niego zostały w zakamarkach mojej duszy. Gdyby pieprzył Evans… cóż, wyparowałyby zupełnie.
- To po co przyszedłeś? – zapytałam i spojrzałam na wciąż opierającego się o ścianę chłopaka.
- W zasadzie… - zająknął się i spojrzał na mnie po raz pierwszy, odkąd wszedł do pokoju. Jego policzki zdobił rumieniec, a oczy co chwilę uciekały w lewo, jakby nie chciał na mnie patrzeć.
- No, wyduś to z siebie. Przez cały rok jakoś nie miałeś oporów przed mówieniem mi czegokolwiek – westchnęłam, zirytowana jego zachowaniem.
Chłopak nie czekając na pozwolenie (nawet o nie nie prosząc) przemierzył pokój trzema długimi krokami i usiadł na skraju mojego łóżka. Czułam się dość… niekomfortowo, gdy siedział tak blisko.
- W zasadzie – podjął znowu i zgromił mnie wzrokiem, gdy próbowałam mu przerwać – przyszedłemcięprzeprosić.
- Przyszedłeś co zrobić? – wytrzeszczyłam na niego oczy.
- Kurwa no, przyszedłem cię przeprosić.
Chyba miałam atak serca. Lub mózgu. Kurwa, może być nawet wątroby! Nie widziałam, co powiedzieć.
- Okej – no bo co innego mogłam mu powiedzieć? „Spieprzaj”? Lubiłam tą pracę, więc musiałam się dobrze zachowywać – ta „głupia idiotka” jest ci wybaczona. A czy teraz mógłbyś…
- Ale nie o to mi chodziło – chłopak nerwowym gestem wplótł palce we włosy i przeczesał je, szarpiąc za końce. Zauważyłam, że często to robił, zwłaszcza, gdy był zły, zdenerwowany lub sfrustrowany. Czyli zawsze, gdy ze mną rozmawiał – to znaczy, o to też, ale… przyszedłem przeprosić za.. ugh, no, wszystko. Wiesz, od wtedy, gdy spotkałaś mnie pijanego i próbowałaś pomóc, a ja cię tak „nieładnie” – zrobił cudzysłów palcami – potraktowałem. Wiec, eee, przepraszam. Naprawdę.
To było niemożliwe, żeby tak nagle się zmienił, mimo, ze był uroczy gdy się jąkał. Przez rok nie odezwał się do mnie normalnie, a dzisiaj tu przychodzi, rozmawia ze mną i jeszcze przeprasza? Za coś, co wydarzyło się rok temu?
- Okej – zaczynam z rezerwą, przeciągając samogłoski – mam trzy opcje. Po pierwsze, Scooter kazał ci mnie przepraszać. Po drugie, ktoś cię podmienił. A po trzecie, szykujesz na mnie jakiś paskudny kawał i przeprosiny są do niego wstępem. Którym trafiłam?
Bieber spojrzał na mnie urażonym wzrokiem, jednak to już nie działało. Za dużo razy ryczałam wieczorami przez jego komentarze.
- Dlaczego miałbym to zrobić? – zapytał, drapiąc się po brodzie.
- A cholera wie, co tobą kieruje? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Zrozum, ja naprawdę… mam  pomysł! – krzyknął tak nagle, że aż podskoczyłam.
Spojrzałam na niego wyczekująco, jednak nadal nic nie mówił. Zrozumiałam, że kutas czeka, aż go zapytam, co takiego genialnego wymyślił.
- Jaki masz pomysł? – westchnęłam zrezygnowana.
- Mógłbym na chwilę twoją komórkę? – zapytał tylko.
Tak mnie zaskoczył jego wyraz twarzy oraz proszący i  g r z e c z n y  ton głosu, że bez słowa podałam mu urządzenie. Przez chwilę patrzył w ekranik wystukując coś na klawiaturze, po czym oddał mi aparat bez słowa.
- Let's make a deal* – powiedział i uśmiechnął się lekko, gdy spojrzałam na niego jak na idiotę – zacznijmy jeszcze raz, jak zwykła para nieznajomych ludzi, którzy podobają się sobie nawzajem z wyglądu – nie przerwałam mu tylko dlatego, że poniekąd przyznał, że mu się podobam. Jaki sens miało zaprzeczanie temu, że on mi się podoba? Przecież to prawda. Podobał mi się i to cholernie. A po za tym był tak cholernie podekscytowany, że miałam wrażenie, że zaraz zacznie skakać po łóżku – wyobraź sobie to. Oboje jesteśmy nastolatkami. Pewnego dnia spotykam cię na ulicy i tak mi się podoba twoja uroda, że proszę cię o numer telefonu. Ty, zaskoczona pytaniem mi go dajesz i zaczynamy esemesować, poznając się nawzajem. Nie wiemy o sobie nic- zaczynami po prostu od zera. Bez kłótni, bez wyzwisk. Byłbym po prostu Justinem, zwykłym chłopakiem.
Jemu chyba naprawdę podobał się ten pomysł bo oczy błyszczały mu tak jak wtedy, gdy stał na scenie. Albo tak bardzo chciał, żeby ktokolwiek dostrzegł w nim tego prawdziwego chłopaka, a nie tylko celebrytę, idola nastolatek i wokalistę… Tylko dlatego się zgodziłam. Niech on też ma szansę na normalne poflirtowanie z kimś przez smsy, nawet jeśli tym kimś miałabym być ja.
- Okej… - Justin uśmiechnął się zwycięsko, słysząc, jak się zgadzam – ale pod jednym warunkiem.
- Jestem otwarty na propozycje – odpowiedział i rozłożył ramiona uśmiechając się, zadowolony z mojej propozycji.
- Robimy to w tajemnicy. Na treningach i w otoczeniu reszty tancerzy zachowujemy się tak, jak do tej pory. Poznajemy się, ja ty to określiłeś, tylko przez smsy.
- Stoi – powiedział tylko i wyciągnął do mnie dłoń. Z wahaniem ją uścisnęłam.
Justin posłał mi zwycięski smirk i wstał z łóżka otrzepując spodnie i kierując się w stronę drzwi, jednak zatrzymał się w progu i spojrzał na mnie.
- Co do opcji pierwszej – powiedział – miałaś rację, Scooter też kazał mi cię przeprosić. Powiem mu tylko, że to zrobiłem, i tylko za dzisiejszą „idiotkę”. A teraz lecę.
I już go nie było, za to mój telefon zawibrował, gdy tylko usłyszałam, jak trzasnęły drzwi do jego pokoju po przeciwnej stronie korytarza.

Od: JustinMojaSkrytaMiłość                                         
Treść: Cześć! Jestem Justin, ten chłopak, który poprosił się dzisiaj o numer, gdy szłaś przez miasto. Przepraszam, jeśli się narzucam, ale masz może ochotę porozmawiać?

Westchnęłam, widząc jak Bieber zapisał się moich kontaktach i zmieniłam nazwę na po prostu Justin.

Do: Justin
Treść: Niekoniecznie.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź; pojawiła się po niecałej minucie razem z szerokim uśmiechem na mojej twarzy.

Od: Justin
Treść: !!!!!!!!!!!!!!!!

Woah, ta jego umiejętność wyrażania myśli…

Do: Justin
Treść: Okej, zacznijmy jeszcze raz…

Do: Justin
Treść: Cześć! Jestem Nickey, ta dziewczyna, którą poprosiłeś dzisiaj o numer. Masz ochotę porozmawiać?

Od: Justin
Treść: Jasne, dlaczego nie. Zacznijmy od czegoś prostego- czym się zajmujesz?

Do: Justin
Treść: Tańczę w zespole pewnego wokalisty podczas jego turnee. A ty?

Od: Justin
Treść: Co za zbieg okoliczności! Ja sam jestem wokalistą i akurat prowadzę World Tour.

Do: Justin
Treść: Niesamowite! Twój szef również jest irytującym palantem?


Esemesowałam z Justinem do pół do drugiej w nocy. Jane Eyre odeszła w zapomnienie, a ja po raz pierwszy od dawna nie zasypiałam z wyzwiskami kierowanymi w stronę Biebera na ustach.
_________________________________________________________________________________
*Let's make a deal - zawrzyjmy układ.
Chyba wreszcie coś się dzieje, prawda? :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Arabelle x
EDIT: dodałam zakładkę z bohaterami, proszę zajrzyjcie :)

6 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
    Nie no ja po prostu nie wierzę! :D
    Moja mina gdy to wszystko czytałam--------> ':O'
    Ojejku, jakie to było słodkie gdy Juss ją przepraszał i się przy tym jąkał *-* <3
    Bieber, kocham Cię więc nie spierz tego xD :D
    Teraz nie czekam na HOMO-HOMO tylko na Nustin time ^_^
    Kocham <3 @Kwiatkowska04

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział jest niezły
    @kocham_biebsa

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże ; o
    Nie spodziewałam się tego ;)
    Przyznał że jest ładna i mu się podoba ^^
    Rozdział jest cudny, boski, zajebisty.
    Jestem tylko ciekawa jak te próby będą wyglądać hahah
    Już się nie mogę doczekać następnego
    Dodawaj szybkoooo !!! ;*
    KOCHAM ♡♡♡
    @Sandra1DHZLLN

    OdpowiedzUsuń
  4. taaaaakkkkkkkk!!!!!!!!
    nareszcie się dogadują!
    jestem happy ^^
    czekam na next :)
    @lixvyl

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział i jeszcze te ich smsy Awwww czekamy na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. ohhh .. genialny , czekam na nn <333

    OdpowiedzUsuń